życie? Plemienne obrzędy były bardziej uczciwe, pozwalał

życie? Plemienne obrzędy były bardziej uczciwe, pozwalały, by mężczyźni i kobiety łączyli się ze sobą razem z przypływami słońca i księżyca w ich krwi, tak jak chciała Bogini. oraz tylko jeśli później pragnęli dzielić ze sobą dom i wychowywać pociech, myślano o małżeństwie. W głębi serca wiedziała też, że tak naprawdę nie chce poślubić ani Lancelota, ani nikogo innego. Chociaż czuła, że dla jego własnego dobra, też dla dobra Artura, a także Gwenifer, najdogodniej by jest odsunąć go od dworu. Były to mimo wszystko tylko przelotne fantazje. Odurzała ją jego bliskość, mocne bicie jego serca tuż przy jej policzku – pragnął jej. kilku chwilach w jego sercu nie jest jakiejkolwiek fantazje o Gwenifer czy kimkolwiek innym, myślał tylko o niej. Niech się z nami dzieje wedle woli Bogini; mężczyzna i kobieta... – Już wiem – szepnęła i chwyciła go za rękę. Za stajniami i dziedzińcem była ścieżka wiodąca do sadu. Trawa była tu bujna i miękka, czasami kobiety przychodziły tu w słoneczne popołudnia. Lancelot rozłożył na trawie własny płaszcz. Wokół nich unosił się ulotny zapach trawy i jabłek. prawie tak, jakbyśmy byli w Avalonie, pomyślała Morgiana. Czytając w jej myślach, Lancelot powiedział: – Znaleźliśmy sobie na dzisiejszą noc skrawek Avalonu. Pociągnął ją w dół. Zdjął jej welon i głaskał włosy, ale nie wydawał się spieszyć, by osiągnąć więcej, tylko obejmował ją delikatnie, od momentu do momentu pochylając się, by złożyć pocałunek na jej czole albo policzku. – Trawa bywa sucha, nie opada rosa. Bez wątpienia przed świtem będzie deszcz – zamruczał, pieszcząc jej ramiona i ręce. Czuła na sobie jego dłonie, pokryte odciskami i twarde, tak twarde, że aż się zdziwiła, kiedy sobie przypomniała, że Lancelot bywa przecież o całe cztery wakacji młodszy od niej. Pamiętała tę powieść – urodził się, kiedy Viviana myślała, że już nie będzie miała więcej pociech. Jego długie palce mogły bez trudu otoczyć całą jej dłoń i zamknąć w uścisku. Bawił się jej palcami, jej pierścionkami, później przesunął dłoń na jej biust i zaczął rozwiązywać tasiemki sukni. Była odurzona, przebiegały ją dreszcze, namiętność przepływała przez jej ciało jak morskie fale obmywające plażę. Wsunęła się pod niego i zatopiła w jego pocałunkach. Zamruczał coś, ale nie słuchała, nie zrozumiała, co powiedział, nie potrafiła już rozróżniać słów. Musiał jej porada zdjąć suknie. Szaty noszone na dworze były bardziej skomplikowane niż prosty strój, który nosiła jako kapłanka. Poczuła się niezręcznie i niezgrabnie. Czy mu się spodoba? Jej biust wydawały jej się miękkie i wiotkie, były takie od urodzenia Gwydiona; pamiętała, że gdy pierwszy raz ich dotykał, były małe i jędrne. jednak wydawał się niczego nie zauważyć, pieścił jej biust, brał sutki w palce, a później delikatnie pieścił je wargami i zębami. Wtedy zupełnie się zatraciła, na świecie nie istniało dla niej nic, poza jego dłońmi, które jej dotykały, poza jej rękoma, które przesuwały się po jego nagich ramionach, plecach, delikatnych i miękkich włosach na jego biust. Zawsze myślała, że włosy na męskiej biust okazują się twarde i sztywne, ale u niego były miękkie i jedwabiste, jak jej swoje, kręciły się tuż przy skórze. Jak przez mgłę przypomniała sobie, że jej pierwszy raz był z młodzikiem, nie więcej niż siedemnastoletnim, który nie bardzo wiedział, o co chodzi, tak że to ona musiała go prowadzić, pokazywać mu, co ma robić... a dla niej był to też jedyny raz, tak że dla Lancelota była niemal dziewicą... w przypływie żalu pomyślała, jaka to szkoda, że to nie bywa jej pierwszy raz, żeby mogła to tak wspaniale zapamiętać. To tak właśnie powinno być... to powinno jest być właśnie tak... Przywarła do niego całym ciałem, jęcząc, myślała, że już dłużej nie zniesie tego oczekiwania... On mimo wszystko wydawał się dodatkowo nie gotów, choć ona była bez wyjątku otwarta, jej ciało